20 września 2016 r. na stronach internetowych Biuletynu Informacji Publicznej Ministerstwa Energii został umieszczony dokument „Krajowe ramy polityki rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych”. Liczba funkcjonujących w Polsce publicznie dostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych została określona na podstawie danych opublikowanych przez organizację European Alternative Fuels Obserwatory (www.eafo.eu), akredytowaną przy Komisji Europejskiej.
Na przełomie 2016 i 2017 roku w Polsce było 312 publicznie dostępnych punktów ładowania samochodów elektrycznych. Z czego:
- 290, to ładowarki o małej mocy, nieprzekraczającej 22 kW,
- 22, to ładowarki dużej mocy, powyżej 22 kW, które umożliwiają naładowanie pojazdu w czasie 30 minut.
Dostęp do publicznych stacji ładowania jest w Polsce darmowy i najczęściej traktowany jako sposób na promocję zarówno konkretnej firmy, jak i idei elektromobilności. Ministerstwo Energii szacuje, że do uzyskania rentowności punktu ładowania roczna sprzedaż musiałaby wynieść 32,85 MWh, a dla stacji szybkiego ładowania – 452,6 MWh. Założenia te należy jednak traktować z dużą ostrożnością, gdyż uwzględniają teoretyczną cenę energii elektrycznej, za usługę, która dziś nie istnieje. Koszt przejechania 100 km samochodem elektrycznym uzależniony jest głównie od ceny energii elektrycznej (1 kWh). W niektórych opracowaniach ujmowane są jeszcze koszty związane z wykorzystaniem akumulatorów. Z wyliczeń ekspertów Ministerstwa Energii wynika, że koszt przejechania 100 km samochodem elektrycznym wynosi ok. 10 zł, przy założeniu, że samochód taki będzie zużywał do 20 kWh energii na 100 km. Jest to jednak koszt samej energii elektrycznej i nie zawiera ewentualnych opłat czy prowizji związanych z usługą ładowania pojazdów elektrycznych oraz kosztów związanych z zużyciem akumulatora.
Polski rynek aut niskoemisyjnych rośnie w tempie dwucyfrowym, ale liczba sprzedanych aut wciąż nie jest imponująca. W pierwszym kwartale 2016 roku zarejestrowano w Polsce 107 samochodów elektrycznych i hybryd typu plug-in (EV i PHEV), co daje prawie 60% wzrost względem pierwszego kwartału ubiegłego roku. W tym samym okresie (I kwartał 2016) zarejestrowano 2062 auta hybrydowe, a wzrost względem analogicznego okresu 2015 wyniósł prawie 42%.
Ok. 900 zarejestrowanych aut elektrycznych w Polsce na koniec 2016 r.
Zgodnie z celem osiągnięcia liczby 1 mln pojazdów elektrycznych w 2025 r. w 2020 r. ich liczba w naszym kraju powinna wynosić ponad 75 tys. Elektryfikacja transportu powinna mieć miejsce głównie w aglomeracjach i na obszarach gęsto zaludnionych, w związku z tym w 2020 r. 70% pojazdów elektrycznych w Polsce powinno być zarejestrowanych i użytkowanych w wybranych aglomeracjach i obszarach gęsto zaludnionych.
Cel 1 mln pojazdów jest tylko wskazaniem kierunku zmian. Powyższa tabela przedstawia w sposób liniowy i systematyczny, rok do roku, wzrost liczby pojazdów elektrycznych. Wskazane w tabeli wartości liczbowe są tylko obrazową ścieżką osiągnięcia celu, gdyż trudno jest obecnie z całą pewnością przewidzieć, w którym momencie nastąpi nagły przyrost pojazdów elektrycznych. Planowany jest on na lata 2021 – 2024, czyli zgodnie z prognozowanymi trendami będzie to moment, w którym technologia pojazdów elektrycznych powinna być już dostatecznie rozwinięta. Cel wyznaczony na rok 2025 pozwoli w odpowiedni sposób rozwinąć infrastrukturę do ładowania, jak i ograniczyć emisję szkodliwych związków przez sektor transportu. Zakładany systematyczny wzrost pozwoli w odpowiedni sposób przygotować właściwą liczbę infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych, zmodernizować lub stworzyć odpowiednią infrastrukturę elektroenergetyczną (zarówno sieci przesyłowe, jak i dystrybucyjne) oraz w odpowiedni sposób wykreować ramy prawne dla rynku elektromobliności. Początkowo niewielki wzrost liczby pojazdów zostanie zrekompensowany coraz szybszym wzrostem liczby w latach następnych, a jednocześnie tempo wzrostu pozwoli stworzyć instrumenty wspierające rozwój rynku elektromobliności.
W 2016 r. zarejestrowano w Europie 102 625 nowych aut elektrycznych. Jest to pierwszy w historii przypadek osiągnięcia poziomu 100 tys. sztuk.
W porównaniu do 2015 r. sprzedaż wzrosła o ponad 5%, z 97 687. Nie jest to rozwój rynku, o którym można byłoby marzyć, ale być może rok 2017 okaże się lepszy – o ile konsumentom przypadną do gustu nowe modele o większym zasięgu. Łącznie w Europie jeździ już ponoć około 340 tys. aut elektrycznych (na świecie ok. 720 tys. – stan na koniec 2015 r.).
Największym rynkiem zbytu w 2016 r. była Francja, która wreszcie wyprzedziła Norwegię. W Norwegii sprzedaż nieco spadła, ale wciąż jest to rynek niedościgniony pod względem udziału EV w sprzedaży nowych aut. Norwegia i Francja łącznie odpowiadają za 50% pierwszych rejestracji aut elektrycznych w Europie.
Oprócz Norwegii, mniej EV zarejestrowano też w Szwajcarii, Włoszech i Danii. Norwegia, w której już dzisiaj 25 proc. aut to samochody elektryczne i która swoje bogactwo zbudowała na wydobyciu ropy naftowej i gazu, chce pójść dalej. “The Independent” podaje, powołując się na norweskie media, że w kwestii zakazu sprzedaży aut spalinowych porozumiały się główne norweskie partie. Według “The Independent”, w norweskiej polityce osiągnięto konsensus co do stopniowego odchodzenia od wykorzystania paliw w transporcie drogowym, a docelowo po norweskich drogach mają jeździć tylko auta elektryczne. Kolejny przykład to Holandia w której planowane jest wprowadzenie od 2025 roku zakazu sprzedaży aut spalinowych. Podobne głosy słychać też z innych krajów. Czołowym, sprzedawanym modelem EV w Europie jest Renault Zoe. Francuskie auto nie miało sobie równych już po raz kolejny. Nissan Leaf, jak na brak przełomowych zmian poradził sobie chyba nieźle, bo ustanowił nowy własny rekord sprzedaży. Znajdująca się na trzecim miejscu Tesla Model S niestety zaliczyła spory spadek sprzedaży, ale kalifornijski producent nadrobił sprzedażą w USA oraz wprowadził wreszcie na rynek Teslę Model X.
Niemal co drugie auto elektryczne sprzedawane w Europie pochodzi z Aliansu Renault-Nissan.
Niemcy
W Niemczech na około 80 tys. nowych aut elektrycznych i hybrydowych z możliwością doładowywania kupionych od 2010 r. przypada około 7,5 tys. punktów ładowania.
Według oficjalnych danych BDEW, na koniec 2016 r. w Niemczech działało 7 407 publicznie dostępnych punktów ładowania aut elektrycznych. Miażdżącą większość stanową terminale prądu przemiennego. To mniej więcej połowa liczby stacji paliw (14 531), aczkolwiek bezpośredniej porównanie ma jedynie charakter poglądowy. Warto dodać, że liczba stacji paliw w Niemczech spadła od 1970 r. o 69% (z 46 091).
Z blisko 7,5 tys. punktów ładowania zainstalowanych w 1142-miejscowościach korzysta około 80 tys. nowych EV/PHEV zarejestrowanych w Niemczech w ciągu ostatnich kilku lat. Najwięcej terminali znajduje się w Berlinie (536), Stuttgarcie (375) i Hamburgu (292).
Rynek sprzedaży w Europie
O powodzeniu elektrycznych samochodów decyduje głównie ich cena. W Norwegii są bardzo wysokie podatki na samochody z silnikami spalinowymi, a w 2012 r. rząd w Oslo wprowadził jeszcze dopłaty do 11 tys. dol. dla nabywców aut na prąd. W efekcie elektryczne sportowe auta, takie jak Tesla S, kosztują trzy razy mniej niż auto z silnikiem spalinowym o porównywalnych osiągach. Ponadto właściciele aut na prąd w Norwegii mogą korzystać z darmowych ładowarek, ulg w opłatach za parkowanie, a także jeździć pasami zarezerwowanymi dla autobusów.
Norwegia dzięki dochodom z eksportu ropy naftowej i gazu należy do najbogatszych państw świata, więc stać ją na takie preferencje dla aut na prąd.
Dotacje nakręcają też sprzedaż aut elektrycznych w państwach UE. W Wielkiej Brytanii premie z rządowej kasy dla nabywców samochodów na prąd sięgają 5 tys. funtów, we Francji – do 6,3 tys. euro.
W Holandii w zeszłym roku sprzedaż aut elektrycznych skurczyła się o połowę, bo skończyły się dotacje.
Jednak dotacje na zakup aut elektrycznych nie przesądzają o ich powodzeniu. Aby spopularyzować elektromobilność, od połowy 2016 r. rząd Niemiec przyznaje nabywcom aut napędzanych akumulatorem 4 tys. euro premii, a nabywcom aut hybrydowych z wtyczką 3 tys. euro premii. Na te dopłaty po równo zrzucają się rząd Niemiec i koncerny motoryzacyjne. Berlin zapowiedział, że na dopłaty przeznaczy 1,2 mld euro i dzięki temu do 2020 r. liczba aut na prąd na niemieckich drogach wzrośnie do 500 tys. sztuk z 55 tys. w zeszłym roku.
Na razie plan ten przyniósł skromne wyniki. Według urzędu BAFA w 2016 r. Niemcy złożyli dopiero 9 tys. wniosków o ekologiczne premie na zakup samochodów elektrycznych i hybrydowych z wtyczką. W całym 2016 r. Niemcy kupili ok. 26 tys. aut na prąd, tylko o 7 proc. więcej niż rok wcześniej. A w ostatnim kwartale 2016 r. sprzedaż aut na prąd w Niemczech była nawet mniejsza niż rok wcześniej.
Opłaty za ładowanie
Socjalistyczny rząd Antonio Costy wprowadza w Portugalii opłaty za tankowanie pojazdów z napędem elektrycznym. Będą one pobierane już w pierwszej połowie 2017 r. – poinformował sekretarz stanu ds. środowiska Jose Mendes.
Przedstawiciel portugalskiego rządu przewiduje, że po wprowadzeniu opłat koszt ładowania pojazdu elektrycznego będzie o około 25 proc. niższy w stosunku do wydatków ponoszonych przez użytkowników pojazdów spalinowych.
Mendes zapowiedział, że wraz z rozpoczęciem pobierania opłat za tankowanie aut elektrycznych nasilą się prace nad rozbudową sieci punktów ładowania. Tylko w tym roku ma ich powstać na terenie całej Portugalii 450. Koszt inwestycji przekroczy 8 mln euro.
Przedstawiciel APVE odnotował, że środki pobierane za ładowanie samochodów z napędem elektrycznym są potrzebne do rozbudowy sieci punktów tankowania, która jest niezwykle uboga w porównaniu z Hiszpanią, gdzie ładowanie aut jest płatne.
O ile na terenie Portugalii działa blisko 1080 stacji ładowania aut elektrycznych, o tyle w Hiszpanii jest ich już prawie 2500. Najwięcej punktów ładowania samochodowych baterii funkcjonuje na Półwyspie Iberyjskim w aglomeracjach Barcelony i Lizbony – odpowiednio ponad 500 oraz 460.
Ciekawostki z branży
- BMW, Ford, Daimler i Volkswagen wspólnymi siłami chcą stworzyć sieć stacji pozwalających na naładowanie elektrycznych samochodów. Według ogłoszonego projektu od rozpoczęcia realizacji planów w 2017 roku do 2020 roku w całej Europie ma powstać aż 400 takich miejsc. Ładowarki mają być o wiele mocniejsze od aktualnie dostępnych na rynku, bowiem będą dysponować mocą 350 kW czyli o 230 kW więcej niż Supercharger Tesli, który już teraz potrafi w niespełna 20 minut naładować do połowy baterię obecnie produkowanych samochodów z logo Tesla.
- Tesla jest twórcą nowatorskiej technologii Supercharger (którą opatentowała) pozwalającej budować takie stacje. Twierdzi też, że jest to jak dotąd najlepsza technologia w tym obszarze, nie mająca poważnego rywala.
Dlaczego Superchargery są takie istotne? Z prostego powodu – ładowanie nią Tesli jest wielokrotnie szybsze, niż w przypadku korzystania ze standardowych stacji ładowania, czy ładowania z domowego gniazdka. Według producenta, w ciągu pół godziny ładowania możemy zyskać zasięg na poziomie 270 km. Dla porównania, ładując Teslę w domu przez ten sam czas zyskamy zaledwie 27 km, natomiast przy szybkich ładowarkach publicznych CHAdeMO – 136 km.
Tesla ma obecnie na całym świecie ponad 3000 stacji doładowania Supercharger, z czego 591 w USA. W 2015 roku firma wyposażyła swoje elektryczne samochody w oprogramowanie, które informuje kierowcę gdzie znajduje się aktualnie najbliższa stacja Supercharger. Ostrzega go też o tym, że bateria jest w danym momencie na tyle rozładowana, że samochód powinien jak najszybciej podjechać do najbliższej stacji, gdyż w przeciwnym przypadku utknie na drodze z powodu braku energii.
Nabywcy Modelu 3 mogą ładować swe samochody kosztem od 13 do 24 centów (w zależności od kraju) za 1 kWh. Osoby zainteresowane kupnem Modelu S albo Modelu X, będą mogły liczyć na bonus w postaci 400 kWh darmowego ładowania rocznie.
Do 2017 roku w Polsce zostały wybudowane już trzy stacje wykorzystujące ładowarki Tesla Supercharger – we Wrocławiu, Katowicach i Poznaniu.